Czy mogę być pewien, że jestem zbawiony?
Pytanie to nie jest proste i w odpowiedzi na nie można by napisać (i napisano!) książki. Zanim więc odpowiem, chciałbym zaznaczyć dwie rzeczy.
Po pierwsze, Biblia wyraźnie naucza, że to nie my, a Bóg jest sędzią. Kiedy pytamy o pewność zbawienia, zazwyczaj mamy na myśli konkretną osobę, nie samych siebie. I chociaż podam fragmenty Pisma Świętego mówiące na ten temat, to jednak nie naszą rolą jest osądzanie lub potępianie kogokolwiek. Bóg zna serce tej osoby, wie, czy szczerze zawierzyła Mu swoje życie, wie w jakim miejscu się znajduje i jakie kroki jeszcze przed nią.
Po drugie, każda osobista relacja z Bogiem ma swój tor, i podobnie jak życie osób wierzących, idzie indywidualnym tokiem. Od momentu przyjęcia Jezusa mocno kochałem Boga, ale dopiero po kilku latach Bóg skorygował pewne moje zachowania. Wielu chrześcijanom, którzy mnie nie znali, mogło wydawać się, że nie jestem osobą wierzącą. Bóg uświęca nas i zmienia zgodnie ze swoim grafikiem, dlatego byłoby wielką niesprawiedliwością wobec jakiejś osoby wierzącej kwestionowanie bezpieczeństwa jej relacji z Bogiem, ponieważ nie zachowuje się w naszej opinii tak, jak dobry chrześcijanin powinien się zachowywać.
Zbawienie jest nam dane poprzez śmierć Jezusa na krzyżu i jest ono darem Jego łaski. To właśnie przez Chrystusa – i jedynie Chrystusa – stajemy się dziećmi Bożymi, gdy składamy nasze zaufanie w Nim. W tym momencie Bóg usprawiedliwia nas, przebacza i uświęca nas, a my wchodzimy w relację z Nim, która według Jego zamiaru jest trwała i zawiera w sobie obietnicę życia wiecznego. Te jej cechy nie są zależne od naszej osobistej świętości, siły naszej wiary, poświęceń, dobrych uczynków czy religijnych obrzędów. Zbawienie w Jezusie Chrystusie to Boży dar, który w całości przyjmujemy przez wiarę. Czyniąc to przechodzimy ze śmierci do życia, uwolnieni zostajemy od potępienia ze strony Prawa, znajdujemy się pod prawem łaski, przeniesieni zostajemy z królestwa ciemności do królestwa światła, nie jesteśmy już dłużej wrogami Boga, ale Jego dziećmi, otrzymujemy pieczęć Ducha Świętego, On staje się naszym Bogiem, a my Jego dziećmi, między Bogiem a nami panuje pokój i pojednanie.
Ten akapit oparty jest między innymi na następujących wersetach:
Rz 5:8
Rz 5:1
Rz 6:22,23
Rz 10:8-10
Hbr 9:15
Hbr 8:10-12
Rz 4:13
Rz 3:20-24
Rz 10:4
J 10:26-28
Ef 1:5-8
Ef 1:13,14
J 5:24
1J 5:11-13
Ktoś może zapytać: „A co, jeśli ktoś odmówi odwrócenia się od swoich grzechów?”. Powtórzę raz jeszcze: to nie my osądzamy. Ktoś może opierać się działaniu Boga w swoim życiu, opierać się sugestiom ze strony Ducha Świętego, jednak nie sądzę, aby to stawiało pod znakiem zapytania bezpieczeństwo jego wiecznej relacji z Bogiem. Bóg ma dla nas wiele cierpliwości i pozwala nam ignorować swoje napomnienia. Niektórzy z nas zauważają szybkie zmiany w konkretnych dziedzinach, innym zajmuje to więcej czasu. Jeśli ktoś mówi, że jest chrześcijaninem, ale w jego sercu i życiu nie widać z upływem czasu żadnych zmian, to możliwe, że ta osoba nigdy tak naprawdę nie chciała Chrystusa w swoim życiu, lub nigdy nie pojęła, z czym wiąże się oddanie życia Bogu. Rz 12:1,2 mówi o umacnianiu naszej wiary. Poddając się Bogu i spędzając czas na czytaniu Jego Słowa, pozwalamy Bogu nas zmieniać. W siódmym rozdziale Listu do Rzymian, Paweł mówi o trudnościach w pokonaniu pożądliwości ciała, a w rozdziale ósmym o nadziei, jaką ma dzięki Bożej akceptacji i mocy, by go przemienić.
Ktoś zapyta: „A co, jeśli ktoś wyrzeknie się Boga?”. Znów muszę przypomnieć, że tak naprawdę nie wiemy, czy to tymczasowy stan, czy też to głębsza decyzja. Ja sam pamiętam ciężar odpowiedzialności, który odczuwałem jako chrześcijanin, i z jego powodu zastanawiałem się, czy nie powinienem dać sobie z tym wszystkim spokój. Wielu chrześcijan nie rozumiejąc Bożej łaski próbuje żyć pod Prawem i szybko dochodzi do przekonania, że nie są w stanie podobać się Bogu. Nie rozumieją wolności, którą otrzymali w Chrystusie, nie nauczyli się „wrzucać na luz” w świadomości, że to Bóg ma moc, by prowadzić ich, uczyć i zmieniać. Wielu chrześcijan nie podąża więc za Bogiem, bo nie rozumie, jak mogą żyć przez wiarę i być prowadzonym przez Ducha Świętego. Do tych, którzy odchodzą od Boga z powodu pokus tego świata, Jezus opowiada przypowieść o synu marnotrawnym (Łk 15). Widzimy, w jaki sposób ojciec wita go, odkrywamy, że nigdy nie został wydziedziczony, że sam odseparował się od ojca i cierpiał tego konsekwencje do momentu, w którym zdecydował się wrócić. Myślę, że to historia o tych chrześcijanach, którzy oddalili się od Boga. Najprawdopodobniej zaangażowali się w rzeczy, które niszczą ich ziemskie życie. Jednak nie sądzę, że unieważnia to fakt, że należą do Boga.
Życie wieczne jest darem. Jeśli ktoś chce naśladować Jezusa i oddaje Mu swoje życie, On bierze je w swoje ręce i rozpoczyna relację z tą osobą. Jeśli taka osoba nie rozwija relacji z Bogiem i nie przychodzi do Niego ze swoimi problemami, z pewnością traci wiele z tego, co Bóg dla niej przygotował. Nie doświadcza korzyści, które płyną ze znania Chrystusa. Jeśli podążać będzie tą ścieżką, będzie miało sens zadanie pytania, czy spędzi wieczność z Bogiem, czy też nie. Hbr 6:4-9 podnosi tę kwestię. Jednak intencją samego Boga i Jego pragnieniem jest to, byśmy zrozumieli Jego miłość i Jego zdolność zmiany naszego życia. Najważniejsze dla chrześcijan, którzy oddalili się od Boga i nie żyją w bliskości z Nim, jest to, by modlić się za nich, okazywać im miłość, i zgodnie z Bożym prowadzeniem zachęcać ich do spojrzenia na Boże serce i na wartość przebywania w bliskości z Nim. Uważam, że będzie to miało o wiele bardziej pozytywny wpływ na nich, niż ostrzeganie ich o możliwych wiecznych konsekwencjach ich postępowania. Jeśli mimo decyzji zaufania Jezusowi nie żyją z Bogiem, dzieje się tak najprawdopodobniej z powodu ich poglądów na życie doczesne i krótkowzrocznego spojrzenia na Boga.